Serwis petsitter.pl służy do kontaktowania osób poszukujących opiekuna dla swojego pupila z osobami szukającymi możliwości dodatkowej pracy.
LOGOWANIE
Zapomniałem hasłaaktualności
Szanowni Państwo,
Z związku z faktem, że w dniu 25.05.2018 zaczęły obowiązywać nowe przepisy o ochronie danych osobowych (RODO) pragniemy przypomnieć, że Państwa dane osobowe znajdują się w naszej bazie (w związku z utworzeniem konta użytkownika) oraz zapewnić, że są w niej bezpieczne. Poniżej zebraliśmy dla Państwa wszystkie niezbędne informacje na temat tego, w jaki sposób przetwarzamy Państwa dane osobowe oraz jakie mają Państwo związane z tym prawa.
Niniejsza informacja ma charakter wyłącznie informacyjny i nie musicie Państwo wykonywać w związku z nim żadnych działań. W razie gdyby jednak pojawiły się u Państwa jakieś pytania lub wątpliwości w związku z powyższym tematem zachęcamy do kontaktu - jesteśmy do dyspozycji.
Lato, to czas urlopów i odpoczynku. Niestety, dla niektórych to także czas odpoczynku od własnych zwierząt. Każdego roku w miesiącach letnich padają niechlubne rekordy w ilości zwierząt, trafiających do schronisk. Psy i koty są wyrzucane z domów, z aut - czasem nawet w biegu, z okien mieszkań, przywiązywane do drzew, topione, duszone, a nawet zakopywane żywcem. No bo co zrobić z czworonogiem, gdy planujemy wakacje w Tunezji albo w Egipcie?
więcej »kontakt
Serwis Petsitter.pl
Telefon:
+48 607 427 171
E-mail.:
petsitter@coape.pl
Dane firmy:
COAPE Polska Andrzej Kinteh-Kłosiński
ul. Królewska 65a/1, 30-081 Kraków
Adres korespondencyjny:
COAPE Polska
Borówna 77, 32-724 Lipnica Murowana, Polska
Lato, to czas urlopów i odpoczynku. Niestety, dla niektórych to także czas odpoczynku od własnych zwierząt. Każdego roku w miesiącach letnich padają niechlubne rekordy w ilości zwierząt, trafiających do schronisk. Psy i koty są wyrzucane z domów, z aut - czasem nawet w biegu, z okien mieszkań, przywiązywane do drzew, topione, duszone, a nawet zakopywane żywcem. No bo co zrobić z czworonogiem, gdy planujemy wakacje w Tunezji albo w Egipcie? Do samolotu go nie weźmiemy. Więc – prosta rada: wywieźć daleko od miejsca zamieszkania, wyrzucić z auta, a dla pewności, żeby przypadkiem nie wrócił, przywiązać do drzewa! Po wakacjach, jak dzieci będą tęskniły, weźmie się kolejnego szczeniaczka…
- Owszem, latem zawsze przyjmujemy dużo zwierząt, ale nie radykalnie więcej, niż w innych miesiącach roku – powiada Andrzej Jaworski, kierownik krakowskiego Schroniska Dla Bezdomnych Zwierząt, prowadzonego przez Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. – Inna sprawa, że te porzucane i podrzucane latem, to zwierzęta, wobec których ludzie stosują wyjątkowo drastyczne i okrutne metody, z których przywiązywanie do drzewa jest najłagodniejszą. U nas przez cały rok jest bardzo dużo zwierząt, ale też jesteśmy jednym z większych schronisk w Polsce. Przyjmujemy 3,5 tys. zwierząt rocznie. Z tego 98 proc., to zwierzęta wyrzucone przez właścicieli. Sporym problemem są też szczenięta. Wyrzucane są całe mioty, bo właściciel nie dopilnował suki, nie przeprowadził na czas sterylizacji. Bywają dni, że przyjmujemy nawet 20 szczeniąt. Nie uda się dla wszystkich szybko znaleźć domu, a im dłużej są w schronisku, tym ich zdolność adaptacji jest mniejsza.
Mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Szkoda, że nie jest też odwrotnie. Na okrutny pomysł, aby wziąć urlop nie tylko od pracy, ale i od stworzenia, co roku wpada coraz więcej osób. Psy i koty, wcześniej traktowane jak domownicy, mający swoje miejsce, sypiające na kanapach, nagle zostają przeniesione w nieznany sobie, wrogi świat.
- A przede wszystkim pozbawione właściciela, którego pokochały. Psy porzucane cierpią tak samo, jak ludzie – mówi weterynarz Janusz Korzeń. – Nawet gdy trafią do schroniska i zostaną odratowane z ran, złamań, owrzodzeń i zagłodzenia, nadal czekają. Czasem tygodniami odmawiają przyjmowania pokarmu. Z żalu i tęsknoty. Są wierne, zupełnie odwrotnie niż ich właściciele.
Można inaczej
Zamiast w drastyczny sposób pozbywać się psa czy kota, bo trzeba wyjechać na urlop, można mu za wcale niewygórowane pieniądze załatwić na czas naszej nieobecności opiekę. Najprostszym wyjściem z sytuacji jest hotel zwierzęcy – jeśli nikt z rodziny ani sąsiadów nie zadeklaruje chęci pomocy.
Dziś hotele dla psów stały się naprawdę codziennością. W Internecie łatwo znaleźć adres hotelu w naszym miejscu zamieszkania. Na „rasowym portalu” www.podajlape.pl jest nawet wykaz hoteli zwierzęcych w całej Polsce.
Przeciętna opłata za dobę wynosi najwyżej 30 zł., w zależności od wielkości psa. Im mniejszy, tym taniej. Koty kosztują jeszcze mniej, a gryzonie – bo w wielu hotelach jest miejsce i dla nich – nawet od 3 zł. za dobę.
Żaden hotel dla zwierząt nie podlega na razie nadzorowi Inspekcji Weterynaryjnej. Właściciel psa czy kota musi więc sam wybrać miejsce dla swojego zwierzaka. Można to zrobić, nawet nie znając hotelu. Opinię łatwo wyrobić sobie na podstawie np. wpisów do Internetu, wypowiedzi wolontariuszy albo poprzednich klientów. Szukając informacji o hotelu warto zapytać, ile zwierząt hotel przyjmuje jednocześnie i czy pozostają one pod stałą opieką weterynaryjną. Sygnałem niepokojącym jest brak jakichkolwiek wymogów wobec „pensjonariuszy”.
Dla zwierzaka rozłąka z właścicielem zawsze jest trudnym i stresującym przeżyciem (wyobraźcie sobie, jak więc czuje się pies, wyrzucony z domu). Nie każdy potrafi zaakceptować nowe warunki i zaaklimatyzować się w nowej sytuacji. Niektóre zwierzęta stają się agresywne, inne przeciwnie – osowiałe, odmawiają przyjmowania posiłków.
Dużo lepszym rozwiązaniem jest pozostawienie psa lub kota pod opieką osoby, którą zna, najlepiej we własnym domu. Ale jak ją znaleźć?
Zawód: petsitter
Pewnie niewiele osób o nim słyszało, ale dziś jest to zawód poszukiwany, a petsitterzy rozchwytywani. Za z angielska brzmiącą nazwą kryje się wykwalifikowany, prywatny opiekun do „zwierząt towarzyszących” (pet), który pod nieobecność właścicieli zajmie się nimi w naszym lub w swoim domu. Bohaterowie niektórych amerykańskich filmów dorabiają sobie, opiekując się psami. Ten zawód pokazywany jest zwykle w krzywym zwierciadle: człowiek biegnący za sforą ujadających, ciągnących psów na smyczach, z którymi nie bardzo umie sobie poradzić.
- Jestem petsitterką od trzech lat. To, co robię, nie ma wiele wspólnego z obrazami filmowymi. W tym momencie mam pod opieką w swoim domu dwa psy, a dwa inne wyprowadzam na spacery i karmię w domach ich właścicieli – opowiada Katarzyna Władyka, opiekunka do zwierząt, jednocześnie szkoląca następnych petsitterów.
Pani Kasia twierdzi, że zainteresowanie pracą petsitterów błyskawicznie rośnie. „Ja mam do października zarezerwowane wszystkie miejsca i ani chwili więcej, żeby zająć się ponadprogramowym zwierzakiem” – mówi Kasia, która na co dzień jest studentką biologii.
Zaczynała, nie mając żadnego przygotowania teoretycznego. Chciała dorobić do studenckiego życia, a ponieważ zawsze lubiła psy, wymyśliła, że będzie się nimi opiekować.
- Nie potrzeba certyfikatu, żeby kochać zwierzęta, ani papierka, żeby je wyprowadzać na spacer – mówi. – Ale w pewnym momencie dostrzegłam, że czegoś mi brakuje. Przy więcej niż dwóch podopiecznych trudno zorganizować sobie czas. Chciałam, żeby ktoś mnie tego nauczył. Nie wiedziałam też nic o udzielaniu pierwszej pomocy w razie wypadku drogowego, skaleczenia czy pogryzienia. Tego dowiedziałam się na kursie, który mnie zafascynował, bo jest świetnie prowadzony.
Certyfikat na miłość
Zawód opiekuna dla zwierząt w Polsce jest zawodem dość młodym, ale zdobywa coraz większą popularność. Kto może zostać petsitterem?
- Pewnie każdy, kto choć trochę kocha zwierzęta – powiada Andrzej Kłosiński, behawiorysta zwierzęcy, psycholog. – Zwykle petsitterami są osoby młode, studenci, pragnący dorobić do stypendium. Ale w dzisiejszym świecie ludzie, decydujący się zatrudnić opiekuna do swojego pupila i zapłacić mu, mają wymagania. Oczekują profesjonalnego przygotowania. Np. wiedzy na temat zachowania zwierząt w konkretnych sytuacjach. Inaczej ucieka papuga, inaczej pies, a jeszcze inaczej kot. Opiekun nie powinien być w takiej sytuacji bezradny, musi wiedzieć, jak postępować. Żeby nie zdarzyło się, że właściciel, opalający się na Krecie, dostanie nagle telefon z Polski, że jego pies uciekł - bo opiekun zapomniał zmienić umieszczony na obroży numer właściciela na własny.
Petsitter, to nie tylko ktoś, kto ma odsikać naszego psa i go nakarmić. Decydując się na opiekę, powinien znać jego potrzeby, dotyczące np. ruchu, wymogów higienicznych, menu. Wyszkolony opiekun musi mieć umiejętności nawiązywania kontaktu ze zwierzętami, radzenia sobie w trudnych sytuacjach czy udzielania pierwszej pomocy w nagłych wypadkach.
- W odpowiedzi na takie zapotrzebowanie stworzyliśmy pierwszy w Polsce profesjonalny kurs dla opiekunów zwierząt, oparty na dobrych wzorcach brytyjskich – mówi Andrzej Kłosiński. – Zainteresowanie jest duże. Jak dotąd przeszkoliliśmy ponad 200 osób. Organizatorem kursu jest Centre of Applied Pet Ethology (COAPE) Polska, reprezentowany przeze mnie. Kurs można zaliczyć w formie stacjonarnej (dwa dni), albo korespondencyjnej. Obejmuje wiedzę na temat zachowania popularnych zwierząt towarzyszących, zasad skutecznego nawiązywania z nimi kontaktu, postępowania i opieki. Banalna rzecz – pierwsza pomoc w sytuacji, kiedy zwierzę zadławi się, wpadnie pod samochód, zostanie pogryzione przez innego psa, skaleczy się. Tego się trzeba nauczyć. Podobnie tego, jak sobie zorganizować taką pracę, jakie informacje o zwierzęciu zebrać, żeby w sposób odpowiedzialny sprawować nad nim opiekę. Musimy np. wiedzieć, gdzie jest książeczka zdrowia, znać nr do weterynarza itd. Po zdaniu egzaminu testowego uczestnicy otrzymują Certyfikat Opiekuna Zwierząt, z wyszczególnionym zakresem uzyskanej wiedzy. Dla osób, które chcą podjąć pracę za granicą w charakterze petsittera, Certyfikat wystawiany jest w języku angielskim. Konsultantem merytorycznym kursu jest wybitny brytyjski behawiorysta prof. Peter Neville.
Z usług petsittera korzystają także ludzie, którzy chcą mieć zwierzęta w domu, ale nie mają czasu, by należycie o nie zadbać. Jeśli spędzają w pracy 12 godzin, mogą zatrudnić opiekuna, który wyprowadzi pupila na spacer, nakarmi go i pobawi się z nim. Ceny, dyktowane przez opiekunów, nie są zabójcze.
- Za dobę opieki biorę nie więcej, niż 20 zł. W hotelu jest to średnio 30 zł – mówi Kasia Władyka. – Zawsze jest to cena do negocjacji, bowiem zależy od wielu czynników. Oczywiście za usługi dodatkowe, takie choćby, jak szczotkowanie psa, liczę osobną stawkę. Jak dotąd zawsze dogadywałam się ze swoimi podopiecznymi, bo mnie nauczono, jak to osiągnąć. Tylko raz miałam pod opieką malamutkę, która nie pozwalała mi przejść z pokoju do pokoju, ale i z nią w efekcie sobie poradziłam.
Dzieli przepaść
Pomiędzy wyrzucaniem psów z domu, z pędzącego samochodu, przywiązywaniem ich do drzewa czy płotu, żeby nie biegły za właścicielem, wieszaniem kotów, topieniem szczeniąt w workach, a opieką petsittera, którego zatrudnia troskliwy właściciel, jest prawdziwa przepaść. Ale przecież jedno i drugie działanie jest działaniem ludzkim.
Udomowiliśmy zwierzęta i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Ale niektórzy z nas wciąż popełniają te same błędy. Są nieodpowiedzialni, wyrzucają zwierzęta, gdy tylko te zaczynają sprawiać problemy. Pytanie: jak traktują dzieci, jeśli te zaczynają sprawiać problemy?
Ktoś powie: trzeba mieć fortunę, żeby wychować zwierzaka i zapewnić mu opiekę pod naszą nieobecność. Ale to nieprawda. Pieniądze mają tu najmniejsze znaczenie.
- W maju, z powodu powodzi musieliśmy ewakuować całe schronisko – opowiada Andrzej Jaworski. – 19 maja było „na stanie” 600 psów (o kotach nie wspomnę). Część została przeniesiona w trybie natychmiastowym do ośrodka jeździeckiego przy ul. Kobierzyńskiej. Stamtąd i od nas nieznani ludzie brali zwierzaki do domów – na kilka dni, do czasu zażegnania żywiołu, jak twierdzili. Proszę sobie wyobrazić, że większość psów znalazła w ten sposób dom. Nawet ci, którzy mówili: biorę, ale na góra dwa dni, w efekcie zatrzymywali pieska. Albo oni, albo ich sąsiedzi, rodzina – stworzyli psiakom dom. Dziś, zamiast 600., mamy 360 psów. A przecież w czerwcu przyjęliśmy 219, a w lipcu 208. Tu nie chodzi o pieniądze!
ELŻBIETA BOREK
„Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę” – mówi pierwszy artykuł polskiego prawa ochrony zwierząt. Polskie prawo, inkorporujące prawo unijne w zakresie ochrony zwierząt, jest całkiem dokładne. Artykuł szósty szczegółowo wypunktowuje rodzaje karalnej przemocy wobec zwierząt. Jako przykłady artykuł podaje między innymi: umyślne kaleczenie i ranienie zwierząt, bicie, niewłaściwy transport, a także drażnienie, umyślne straszenie i bestialskie porzucanie zwierząt, na przykład w trakcie wakacji. Maksymalna kara za znęcanie się nad zwierzętami, to 2 lata więzienia. Sądy coraz częściej traktują osoby, maltretujące zwierzęta, bez taryfy ulgowej, co w dużej mierze jest także wynikiem wzrostu świadomości społecznej. Elżbieta Borek |